poniedziałek, 25 stycznia 2010

Posłowie



Mirosława Jerzego Gontarskiego – Nie ma – to twórczość dojrzała, ale także wielowątkowa, refleksyjna, czasami ukazująca eskapizm, aberrację, alegorię oraz catingę. Poeta pozostawia wiele do myślenia odbiorcy. Snuje różnorodne dywagacje związane z imperatywem miłości jednocześnie wskazując na znaczenie czasu. Ważnego znaczenia nabiera fakt „wejścia do tej samej rzeki”. Bo czyż można tak samo kochać jak przed rozstaniem się. Czy to „coś” co doprowadziło do rozstania nie będzie przeszkodą w ponownym połączeniu się? Czy miłość jako taka bez fizycznego pożądania może być miłością prawdziwą? Czy miłość platoniczna wyczerpuje wszystkie możliwości, czy też imperatyw biologiczny zepchnie ją na dalszy plan, a pożądanie fizyczne będzie jak ten żar w palenisku? 



Poeta dostrzega istotę czasu, a więc naszego starzenia się i powolnego gaśnięcia tego żaru w palenisku miłości. Pytanie jednak słuszne co dalej? Czy pozostaje przyzwyczajenie i miłość już nie jest ważna? Czy rozstanie może być dobrym spoiwem miłości? A może wówczas pozostawieni wypełniamy czas nie czekając na wzajemność tylko wypełniając imperatyw biologiczny! Faktycznie upływające życie uniemożliwia nam powrót do czasu sprzed zdarzenia (miłości). Jeżeli te chwile przeminęły to stały się bezpowrotne. Niestety już ich nie posiądziemy po przeminęły tak jak woda w „nurcie rzeki”. Czas, który nie został zmarnowany, nie był bezowocny, a wzajemna miłość rozkwita można to nazwać efektem synergii, czyli miłością w pełni wykorzystaną z wzajemnością. Tylko nieśmiertelność umożliwiałaby nam czynić pewne próby, ale czas i tak będzie mknął naprzód. Więc niezależnie od naszego czasu trwania lub nieśmiertelności to co minęło to stało się bezpowrotne dla nas, a więc zaprzepaszczone - jak mawiał Akiba Ben Josef. Może więc akmeizm byłby korzystnym rozwiązaniem w miłości, ale czy imperatyw biologiczny nam to umożliwi, czy nie będziemy żałować „straconych okazji”.


Miłość jak bonete lub botulizm. Ulotne chwile przemijają a człowiek często staje na rozwidleniu dróg. Zadaje sobie pytanie – którą drogę wybrać, która jest ta prawdziwa? Później pozostaje żal i potrzeba wytyczania „ścieżek nowych”. Wydaje nam się, że tylko cadyk mógłby wskazać tę właściwą drogę, a nam pozostaje casus belli. Żal z powodu rozstania, niepewność i obawa oraz oczekiwanie często prowadzą do charłactwa. Rodzi się w nas zwątpienie, czujemy się samotni a czas pobudza w nas daimonion. Warto jednak pamiętać, że „wszyscy przyjaciele odjadą niekoniecznie na zawsze”. Catinga może być pewnym remedium na tę samotność, zaś poszukiwania umożliwią odkrywanie nowego, zaś ta „niebosiężność” może dla zdobywającego nie mieć większego znaczenia, bowiem dla niego liczy się fakt zdobycia. Może ta zdobywana miłość jest drzemiąca jak wulkan! Dlaczego zatem nie pobudzić go dożycia? Oczekujemy na cenestezję, co w połączeniu z erupcją może umożliwić nam osiągnięcie bonete i chi. Poeta przestrzega, iż utracone chwile nie wrócą! Oczywiście należy się z nim zgodzić i nie pozostawać jak erem. Czy rzeczywiście miłość to „otchłań”? Jeżeli tak to oczywiście otchłań przeżyć, pożądań a eskapizm będzie tylko przeszkodą. Jeżeli tylko łakniemy przygód i nie obdarzamy wzajemnością to „zatrzaśnijmy wrota chęci”, gdyż w innym przypadku będziemy ranić jak kolce róży zadając coraz większy ból. Czy zatem jest sens brnięcia do następnego brzegu przez bagna? Nie ma żadnej pewności, iż uda się nam dostać na drugi brzeg, prędzej na bagna pochłoną. To ostrzeżenie jest istotne bowiem raz utracona miłość już nie wróci. Wzajemna miłość wyzwala smutek i tęsknotę, a może także obawę przed samotnością? Miłość pomaga przetrwać chwile rozstania, samotność i wyzwala w nas cenestezję. To eros i charme przyczyniają się do głębi przeżyć do catingi. Castingu w miłości prowadzić nie można, bowiem brak wzajemności szybko doprowadzi do botulizmu. 


Miłość to nie tylko różnorodność płci to także przyjaźń, która znosi „trudy” i trwa. Czyż nie można żyć bez wojen? Czy to nie brak miłości prowadzi do bezsensownej walki? Wzajemne wyniszczanie zostawia ogromne ślady wyryte w duszy i prowadzi do charłactwa. Pustoszy nie tylko terytoria, ale znaczne większe spustoszenia czyni w ludzkich duszach i prowadzi do aberracji. Przecież nicość nie jest człowiekowi potrzebna. Takie chwile pozostają na zawsze i przywołują ogrom cierpień oraz chęć zemsty. Wówczas zamiast miłości narasta spirala nienawiści. Czy nie stać cię „niewierny Tomaszu” na miłość? Czy należy wzajemnie się okaleczać? Czy miłość ma ograniczać się wyłącznie na werbalizmie? Przesłania poety są czytelne i dlatego pisze „to twoje bezmyślnie rzucone złe słowo zaszkli komuś oczy”! A tu w życiu codziennym znowuż słychać „ryk przejeżdżającej karetki”, czy zatem ratowanie życia ma sens skoro wzajemnie się ludzie unicestwiają? I cóż z tego, że po duchowym drogowskazie pozostają ślady w pamięci skoro „dzieła dokończą sprzątający gnijące kwiaty od przyjaciół”. Czy wyrazistości tego ładunku emocjonalnego mijający czas nie zatrze? Wzajemna miłość na to nie pozwoli, bowiem przyciąga „jak płomień ćmę” prowadząc do poszukiwań w nadziei na spełnienie. To emocje stanowią o wyzwalaniu imperatywu zbliżeń upatrując w gestach znaków przyzwolenia. Taka miłość słów nie potrzebuje stają się one zbędne. Stąd poeta wyznaje „tak mało jeszcze widziałem dlatego nie powiem ani słowa by nie burzyć porządku świata”! Faktem jest, iż iluzja miłości nie zastąpi, lecz może prowadzić do nicości. Wówczas dni stają się szare i łudząco podobne do siebie, zaś my stajemy się obojętni. Iluzja ciąży coraz bardziej, zaś my pragniemy w odległej wizji marzeń miłości wzajemnej a nie substytutu. Czasem także werbalnie możemy stymulować emocje prowadząc do eksplozji uczuć. Dlatego poeta pisze „nie mów mi słów które podpalają”, bowiem słowa jak chwile są ulotne, zaś niespełniona miłość jak gromowładny Zeus swoją energią nas wzajemnie niszczy. Pozostaje tylko nadzieja, że czas zmieni sytuację i mimo pokrytego patyną czasu pojawia się iskierka nadziei. Powstają jednak wątpliwości, a może to tylko chwila emocji, za czymś co dawno się nie zdarzyło, może ta inność była tym brakującym spoiwem, a może pozostała iluzją? Gorzej kiedy mamy do czynienia z rzeczywistością a nie iluzją i pozostajemy bezsilni wobec takiego stanu rzeczy („pod moim oknem dzieci wygrzebują ze śmietniska kolorowe gałganki”). Miłość do bliźniego to smutne realia, zaś brak wrażliwości prowadzi do obojętności otoczenia wobec losu innych. Przecież to nie dotyczy mnie!


Poeta dostrzega aberrację w postępowaniu bliźnich i w swojej twórczości mocno to akcentuje. Nie chce by ta twórczość stanowiła mistycyzm miłości. Pragnie akmeizmu i to doskonale prezentuje. Stosowane alegorie nadają tej twórczości istotę i sens. W swojej twórczości nie prowadzi castingu miłości, ale wykorzystuje bucinę prowadząc do cenestezji. Ta poezja to jak chablis i ceorl. Pozwala na dostrzeżenie sensu istnienia i uznaje miłość w otoczeniu jako narzędzie zgodnego współistnienia tworząc drogę cadykowi. Nie jest eskapizmem choć na tym padole ziemskim stanowić może erem. Pozostaje jednak żywić nadzieję, że jej charme uzmysłowi wszystkim znaczenie miłości we współczesnym świecie.

(prof. dr hab. T. Zaborowski, 
Gorzów Wielkopolski, 15 lipca 2006r.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz