poniedziałek, 25 stycznia 2010

Posłowie



Mirosława Jerzego Gontarskiego – Nie ma – to twórczość dojrzała, ale także wielowątkowa, refleksyjna, czasami ukazująca eskapizm, aberrację, alegorię oraz catingę. Poeta pozostawia wiele do myślenia odbiorcy. Snuje różnorodne dywagacje związane z imperatywem miłości jednocześnie wskazując na znaczenie czasu. Ważnego znaczenia nabiera fakt „wejścia do tej samej rzeki”. Bo czyż można tak samo kochać jak przed rozstaniem się. Czy to „coś” co doprowadziło do rozstania nie będzie przeszkodą w ponownym połączeniu się? Czy miłość jako taka bez fizycznego pożądania może być miłością prawdziwą? Czy miłość platoniczna wyczerpuje wszystkie możliwości, czy też imperatyw biologiczny zepchnie ją na dalszy plan, a pożądanie fizyczne będzie jak ten żar w palenisku? 

niedziela, 24 stycznia 2010

str. 34-35

* * *


po pierwsze:
spróbowałaś mnie
a ja jak czerstwy chleb nie 
chcę się dziwić
bo przecież biorąc mnie w dłonie
nie trudno ci było wyczuć
moją szorstkość
ja teraz już nie sądzę ja wiem
że to wcale nieprawda że prawda boli
to bolą tylko niespełnione marzenia
że się nie spełniły
i chociaż ja wiem i ty
to nie będzie nam dane nic
poza tęsknym spojrzeniem za horyzont
że niby tam jest to

śmieszne że taką oczywistość muszę ci
kłaść wierszem


po drugie:
ty już nie chcesz moich spojrzeń
 w twoje okno
tam teraz pewnie ciemno
skoro wiem ze jesteś już w innych
dziwię się że jeszcze pamiętam?

po trzecie:
oto jest zazdrość
kiedy nie dzwoni telefon
a tylko ciągłe odkładanie słuchawki na swoje miejsce
to takie smutne nie doczekać się
i kiedy nie można wysiedzieć
pójść
budząc się pod twoim oknem
lub tam gdzie jeszcze twój zapach
a przecież wiem że nie ma miłości
a przecież wiem że miłość jest

po czwarte:
można po raz któryś powiedzieć sobie
o swojej sile
lub wmawiać sobie lęk
ale można nie ufać w nic nawet w siebie
i w to co się sobie przyrzekało po stokroć

sobota, 23 stycznia 2010

str. 33

* * *

a jak ciebie nie ma
to przecież
zjawiają się obok mnie
czarownice złych myśli
i nie pomaga
zapalone nocą światło
gubię się wtedy w kącie pokoju
bez skrawka snu
czekam
chociaż nitki czułości

piątek, 22 stycznia 2010

str. 32

* * *

kiedy czasem
wszyscy przyjaciele odjadą
niekoniecznie na zawsze
i sam połykam chodniki miasta
i mój czas leniwy
rozumiem
bardziej niż kiedykolwiek
że jestem taki sam jak ty
i nie lubię samotności

czwartek, 21 stycznia 2010

str. 31

* * *
Jerzemu Wieczorkowi

dym
to zaułki Krakowa w deszczu
niewierny Tomaszu
twoje słowa buduję z westchnień
przytakuję
wiem
że za oknem
rozmoknie zakrótkie spotkanie

środa, 20 stycznia 2010

str. 30

* * *

kiedy czekam i tyle już dni mija w złość
chciałbym wiedzieć
czy niecierpliwość jest próbą sił
czy gniewem serca
wiem przecież w którym miejscu jesteś
za horyzontem
oto są chwile kiedy ziemia jest za wielka
i nie można powiedzieć wtedy
nic nie jest ważne tylko ty
bez zająknięcia potrafię przecież
wymówić twoje imię
i jeszcze klika innych słów
ale
to nieprawda że czekał będę tylko do jutra

nigdy nie czeka się tylko do jutra

wtorek, 19 stycznia 2010

str. 29

* * *

poraził nas 
w zatłoczonym tramwaju
ryk
przejeżdżającej karetki
za oknem
samochody dla miejsca
rozpychały się na chodniku
pomiędzy przechodniami

nikt się nie dziwił

zauważyłem
że nie tylko ja
zacisnąłem w dłoni 
kciuk

poniedziałek, 18 stycznia 2010

str. 28

* * *

do tramwaju numer siedemnaście
wszedł bezdomny
gdzieś na wysokości targowej hali
rozczytałem z rozpiętej na piersi kartki
o bezsensowności jego losu

w ten sylwestrowy poranek
pomyślałem o przyszłym roku
a nie o podarowanej pięciozłotówce
bo co komu było wiedzieć
że to były moje ostatnie
pieniądze w tym roku

niedziela, 17 stycznia 2010

str. 27

* * *

cóż mam ci odpowiedzieć
na twoje zdziwione oczy
że mimo wszystko bywam?

bo przecież że świat inny
wiem

a skoro nie masz mnie
nie patrz tak często na drzwi
tym bardziej
że nocą śnieg przykrył drogowskazy
do mojego domu

sobota, 16 stycznia 2010

str. 26

* * *

nie śmiej się ze mnie
kiedy opuszkami palców
rozcinam mgłę tego poranka
a splątane słowa
rysują nowe horyzonty tak daleko
i zasmucone powracają
wiem
że kłamstwa to tylko wszystko na odwrót
grymas twarzy kiedy powiew morza
uderza w plecy
i nic

nie śmiej się ze mnie
kiedy płaczę
jestem przecież 
tylko przedpokojem w twoim domu

piątek, 15 stycznia 2010

str. 25

* * *

nie mów mi słów które podpalają
to już było
ty po prostu bądź
najpierw popatrz i nie czyń nic
bez namysłu
aby potem nie odchodzić
zbyt prędko
bo czasem
trudno odejść

czwartek, 14 stycznia 2010

str. 24

* * *

ona mówiła mi o straconym życiu
kiedy ja do zatrzymania ścigałem w myślach
zegar nad twoim łóżkiem
i tęczę czterokrotną
spotkaną niegdyś zupełnie przypadkiem

nie wiem dlaczego dziś całą zimę patrzyłem przez okno
że zadzwonisz
a tej nawet przez myśl nie przeszło
że kocham tylko ciebie

ważę
jak długo uda mi się opóźniać
wierszem pisanym palcem na wodzie

środa, 13 stycznia 2010

str. 22-23

* * *

przecież wiesz
że zobaczysz tylko smutne oczy
gdy podniesiesz głos
to twoje
bezmyślnie rzucone
złe słowo
zaszkli komuś oczy
i wcale nie musi wywołać deszczu

na twój krzyk
po prostu 
kiedyś słońce
zgaśnie


wtorek, 12 stycznia 2010

str. 21

* * *

nienawidzę wojny
nie tak jak moja matka
której za drutami umarł brat
wojna zabiera kobietom mężczyzn ich marzeń

nie umniejszam cierpienia
które do tej chwili czuje w swoim domu
myślę że płaczę z moją matką od urodzenia

przeklinam wojnę za to że jest w moim domu
i nie pozwala mi

ja jak w teatrze ciągle muszę odgrywać dramat wojny
której nie mogę pamiętać

ja mam tego po dziurki

moje wojny to wojny o miłość

poniedziałek, 11 stycznia 2010

str. 20

* * *

kiedyś napiszę do ciebie list
opiszę w nim swój smutek
że jestem tak daleko
od kwiatów z łąk które obszedłem
za tobą
opiszę ci w nim motyle za którymi
chciałem zapomnieć
i te wszystkie źdźbła traw
na których odpoczywałem potem
rachując ptaki uciekające przed księżycem
a potem wspomnę jeszcze o nocy
bezsennej
bez ciebie
i może wtedy zrozumiesz
jak jesteś ode mnie daleko

niedziela, 10 stycznia 2010

str. 19

* * *

przyjaźni nie mierzy się
kieliszkiem mruganiem powiek
nie wolno jej mierzyć imieniem
lub jej kończyć bo kończy się dzień
przyjaźń
to nie powiedziane jak żart
to nie zaciąganie się papierosem
i jego dymu kłęby zamiast słowa
tym bardziej dłoń
byś kładkę nieszczęść
przeszedł bez szwanku

jestem tylko plastrem na rany
o których jutro zapomnisz

str. 18

* * *

kiedy twoje i moje oczy niecierpliwe
nie przeszkodzi koniec dnia
za oknem
aby nie powiedzieć ani słowa sobie
patrząc poprzez twarze
nauczyłem się dość szybko
twojej niecierpliwości
i ukradłem uśmiech nie dla mnie
by żyć jeszcze jedną chwilę dłużej
a teraz
nie umiem umknąć czym prędzej
tak podoba mi się wiosna twoich dłoni
zwłaszcza kiedy włosy poprawiasz

a więc tak mało jeszcze widziałem
dlatego nie powiem ani słowa
by nie burzyć porządku świata

sobota, 9 stycznia 2010

str. 17

* * *

pod moim oknem
dzieci wygrzebują ze śmietniska
kolorowe gałganki
przez czas 
są one bohaterami
ich zasłyszanych kreskówek
z którymi 
rozmawiają o wartościach


piątek, 8 stycznia 2010

str. 16

* * *

płomień który gaśnie
chciałby spalić choćby
jeszcze jedną ćmę

gasnącym światłem
kusi ku sobie
przywołując
o swoim końcu

a ćma ta lala

czwartek, 7 stycznia 2010

str. 15

* * *

kim jestem
skoro nie jestem nikim
zamieniam pieniążek w mgłę
jak czarodziej
widzę jak dzień za dniem więdną różą
one bolą gdy je dotykać zbyt mocno
a te moje dni
podzielone lampkami szampana
uciekają mi jak gołębie
wyciągane z czarnego kapelusza

środa, 6 stycznia 2010

str. 14

* * *

za oknem bezustanne niebo gwiaździste
noc jak zwykle znajduje mnie z niedomkniętą myślą
kolejny dzień nowej prawdy poniósł za sobą

jeszcze dudnią ciężkie samochody

kiedy czas się zatrzymuje
wytrzepane z pudełek zapomnianych
ołowiane ptaki stoją nieruchomo
tam gdzie je przykleiły
drobne paluszki dzieckiem
znowu
niektórym zabrakło miejsca na stole
pomiędzy aniołkami

kiedy czas się zatrzymuje
i szuka winnych
na każdym miejscu
proszę nie płakać

wtorek, 5 stycznia 2010

str. 13

* * *

kiedy umierasz poeto
błyskawica westchnienie nieba
zabiera niedokończone wersy
nieskończone myśli
gasną płomykami wypalonych zniczy
a dzieła dokończą
sprzątający gnijące kwiaty
od przyjaciół
słońce obudzi ich w następny wiersz
już nie twój
a twojej duszy
pokój do zobaczenia

poniedziałek, 4 stycznia 2010

str. 12

* * *

nie wierzę w miłość bo to otchłań
pożerająca nasze wszystkie dobre pomysły
i jaka dal przed nami
i tylko zatrzaśnięte wrota chęci
i te nieprawdziwe słowa
by nas zassać na każdym kroku
nie wierzę w miłość bo to otchłań
w którą wpadamy głębiej coraz
ucząc się kłamstw jak pacierza
i trzeba by mieć klucz do
by wybrnąć
a właśnie gdzieś się zapodział
ale jak trzeba umieć tę otchłań pokonać
na kolanach by go posiąść
znaleźć
tę miłość
i tak dalej

niedziela, 3 stycznia 2010

str. 11

* * *

i tak wiesz co ci najbardziej potrzebne
a skoro tak
to na nic te wszystkie wspinaczki
na niebosiężne szczyty
bo to tylko lodowe granie
z których można spaść
i kiedy tak ciągle
i mimo wszystko szukam ciebie
to nie po to by popatrzeć
w twoje smutne oczy
chcę ci tylko przypomnieć
że i woda i powietrze
zetrą każdy kamień na proch
i wcale nie trzeba do tego
przykładać ręki